Strona:Czesław Kędzierski - Mysia wieża.pdf/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to pozwólże mi przynajmniej iść w te krzaki i pomodlić się trochę przed śmiercią.
Wilk nie miał nic przeciwko temu, a parobek zniknąwszy w krzakach, uciął sobie tęgi kij i schował pod kożuch. Potem powrócił do wilka i rzekł:
— Już jestem gotów na śmierć. Przedtem jednak chciałbym cię przekonać, że nie mam do ciebie najmniejszej urazy za to, że mnie zjesz; dlatego pozwól, że cię pocałuję w ogon.
Wilk pyszny, chętnie na to zezwolił, — a parobek, niby to idąc do całowania, szybko schwycił wilka za ogon, okręcił koło ręki, a potem wziąwszy z pod kożucha kij, jak zacznie okładać, jak zacznie kropić, tak że wilk zupełnie zgłupiał i nie wiedział, co się z nim dzieje. A parobek bił a bił bez