Strona:Conan-Doyle - Przygody brygadjera Gerarda.pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jeżeli do jutra wieczorem nie będę miał o panu żadnych wiadomości, będę przypuszczał, iż pana wzięto do niewoli i zaproponuję Anglikom, aby mi pana wydali za ich pułkownika Petrie.
Serce zaczęło mi walić z dumy i radości, gdy wskoczyłem na grzbiet tego przepysznego rumaka i zacząłem galopować przed marszałkiem, aby mu pokazać, co umiem.
Wspaniałe to było zwierzę! Obaj byliśmy wspaniali, panowie, gdyż Massena klaskał w ręce i wrzeszczał z zachwytu. Nie ja, nie, on powiedział, iż szlachetne zwierzę wymaga także szlachetnego jeźdźca.
Gdy po raz trzeci w paradnym dołmanie i z rozwianym pióropuszem przeleciałem obok niego, zauważyłem na jego starej, zoranej wichrami twarzy, iż miał to przekonanie, że nie mógł sobie wynaleźć lepszego człowieka do swych zamysłów,
Wyjąłem pałasz i salutowałem, a potem pogalopowałem do mej kwatery.
Nowina, iż zostałem wybrany do spełnienia specjalnego polecenia, rozbiegła się błyskawicą po obozie, a moi kochani chłopcy zaczęli nadciągać tłumami, aby mi składać życzenia.
Jeszcze dziś w mych starych oczach stają łzy, gdy przypomnę sobie, jaką dumą napawał ich widok ich pułkownika. I ja byłem z nich dumny. Zasłużyli sobie na dzielnego dowódcę!
Noc zapowiadała się bardzo burzliwa, co właśnie było mi bardzo na rękę. Pragnąłem, aby moja wycieczka utrzymana była w tajemnicy, gdyż naturalnem było, że skoro tylko Anglicy dowiedzą się o mojem posłannictwie, domyślą się natychmiast iż chodzi tu o jakąś bardzo ważną rzecz.
Konia mego zaprowadzono aż za pikiety, niby to do wodopoju, a ja sam udałem się piechotą i tam dopiero wsiadłem na niego.