Strona:Ciernistym szlakiem.pdf/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, odrzekł Bilecki, wysłuchawszy opowiadania, to do nadziei powód nie bylejaki. Jestem przekonany, że jenerał zechce coś zrobić, przez samo poczucie honoru, a gdy zechce, gdy naprawdę czuje obowiązek wywdzięczenia się za obronę syna, — to zrobi napewno, a przynajmniej dolę jego złagodzi, bo u Moskali wysokie figury ogromne mają wpływy i poważanie.
— Więc się, stryjaszku, cieszysz razem z nami?
— Tak — i cieszyć się będę tem więcej, że to ty przyniesiesz mu wybawienie.
— Bóg najsłabszych używa nieraz na narzędzie swej Opatrzności, oby i tutaj tak było dla szczęścia naszego, odrzekła skromnie Krystyna.
— No, Krysiu, ale nasz gość głodny, zmęczony z podróży, trzeba pomyśleć o obiedzie.
— Zaraz go podamy, o, jakże on nam dzisiaj będzie smakował!
I skoczyła do kuchni, a w chwilę potem, nucąc półgłosem, nakrywała do stołu, zwinna jak wiewiórka, choć jej potłuczenie i zraniona ręka dotkliwie odczuć się dawały. Ale nadzieja unosi i skrzydła przypina, duch leci do przedmiotu ukochania, to i na cierpienia ciała nie zważa.
A z drugiego pokoju patrzyły na nią oczy dwojga ludzi, co ją jak córkę kochali, a z serc ich i ust wyrywało się westchnienie:
— Oby się jej marzenia spełniły!


XI.


W mieszkanku na Chmielnej cicho, na pozór bez zmiany płynęły dni i tygodnie, serca tam jednak żywszą biły nadzieją. Oczekiwano z upragnieniem spełnienia