Strona:Ciernistym szlakiem.pdf/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bóg mi cię dał na pociechę w smutnej doli, przez ciebie widać i dzieła pocieszenia dokona. Pomódlmy się razem, Bogu tę sprawę polecając i dziękując za pocieszenie, jakie nam dał w dniu dzisiejszym.
— Dobrze, mamo, tylko i dzieci sprowadzę.
W chwilę potem cała rodzina klęczała przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej, powtarzając za panią Krasnodębską słowa modlitwy dziękczynnej oraz gorącego błagania o powrót ukochanego człowieka. Z ust starszych płynęły słowa:
— Wróć go nam, Panie, pociesz nas, Panie!
Dzieci znów, wyciągając rączęta, prosiły:
— Dzieciątko Boże, przyprowadź nam tatusia.
Nikt nie słyszał jak drzwi się cicho otworzyły i w progu stanął Bilecki. Popatrzył na modlącą się gromadkę i rozrzewniony przykląkł również, by się duchem z niemi połączyć.
Powstano w tej chwili i okrzykami radości zaczęto gościa miłego witać. Dla dzieci największa była to uciecha, bo „dobry dziadunio“ różne rzeczy ze wsi przywoził, a takie smaczne, takie przez nich pożądane. To też gdy go obskoczyły i teraz, ucałowawszy je, wyprawił je do kuchni.
— Idźcie do Katarzyny, zobaczycie co wam przywiozłem. Jajka i jabłka... i żywe kurczątka.
— Żywe kurczątka! wykrzyknęły obie i już ich nie było w pokoju.
— Wyprawiłem dzieci, bo chcę się dowiedzieć, czy nie macie jakiej wieści od naszego wygnańca, gdyż słowa waszej modlitwy każą mi przypuszczać, że jakąś powzięłyście nadzieję.
— O, tak, stryjaszku, może się ona złudną okaże, ale w tej chwili ożywia nas i pociesza.