Strona:Ciernistym szlakiem.pdf/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do zapracowania na siebie, i nietylko na siebie, ale i drugim mogę być pożyteczną. Nie chcę tu dłużej zawadzać, nie chcę wchodzić w oczy Krasnodębskiemu, więc pozwól mi, stryju, miejsca sobie poszukać, np. objąć jaką szkołę na wsi, wszak mam do tego prawo i odpowiednie świadectwa.
Rzucił się Bilecki niecierpliwie i chciał coś powiedzieć, ale żona mu przeszkodziła, bo nagle się zjawiwszy, porwała Krystynę w objęcia, wołając:
— Nie puścimy cię na tułaczkę po świecie, musisz pozostać z nami.
Krystyna, płacząc, do niej się przytuliła. Bilecki czuł się rozbrojonym.
— No, źle się stało, ale trudno, domu ci za to nie wymówimy. Nie dziw się, że tak mnie ta odmowa obeszła, bom ci stryj rodzony, co cię jak córkę kocha i szczęścia twego pragnie. Nie chciałaś, trudno, bodajbyś tego nie pożałowała w przyszłości. Nie moja w tem wina. Niema co, przepadło, wracajcie do swoich zajęć, bo wieczór się zbliża. Dzień wigilijny taki krótki.
— I taki smutny dla nas w tym roku, westchnęła pani Bilecka.


VI.


Smutniejszy on jeszcze był dla Krasnodębskiego. Opuściwszy pośpiesznie dom tak mu miły, do swego własnego nie śpieszył. Pojechał w przeciwną stronę, przez pole do lasu, musiał ochłonąć z wrażenia, uspokoić się cokolwiek, nim przed matką stanie. Jej oczy odkryłyby natychmiast co się w duszy syna dzieje, a on wolałby dziś zataić to przed nią, by nie psuć świątecznego nastroju. Nie udało mu się jednak. Pomimo dłuż-