Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/517

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
504CHIMERA

Przez lata pachnące zbożem i złotą dziewanną
Strojne,
Przez ogni kupalnych pożogą,
Przez jesienie trzeszczące łomem suchych drew,
Przez zim sypkie, gwiaździste śniegi,
Idę powrotną myślą i dawne rzeczy przypominam,
I wołam zniknionych twarzy,
I płaczę zrąbanych pni,
Zgaszonych płaczę ołtarzy,
Okwitłych pradawno dni...
I wyżyn kapłany siwe przyzywam,
Co w wieńcach z liści, o rzezane oparci kije,
Prawdzie pogodnej patrzą twarzą w twarz
I po przez wszystką dolą i po przez wszystek czas,
Jasno widzą źrenicami ducha
Szczęsny ostatek nadchodzących dni
I dolę naszą i nas —
I doli naszej i nam błogosławią...

Przypomnij zielony ług,
Przypomnij trójpienny dąb,
Kamienny przypomnij próg —

I w płomień śmiertelny, w ogień ten szumiący wstąp!
.................
....Z wysoka, z oddali, poglądam ku niżom wstecz,
W dal patrzą jasną ze szczytów
I w głąb’ omgloną spozieram,
I błogą mi każda ścieżka już przebyta
I każda miniona rzecz...
I z serca oto przebaczam wszystkiemu,
I ludziom i czasom i sobie,
Odchodzę precz...

O, jak radośnie płoniesz, mój ogniu,
Świąteczny, wyżynny ogniu mego stosu!

Maryla Wolska (D-mol).