Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/516

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
ANTOLOGIA503

Może nam się uwidzi Łada,
Może nam się uwidzi Nijoła,
A może nam Żywia na czoła
Weselne wianki powkłada?
............
Przypomnij zielony ług,
Przypomnij trójpienny dąb,
Kamienny przypomnij próg,
Kędy blask słoneczny sączy się złoty
Przez gęste listowie
I jak miód, jak lipcowy przaśny miód,
Na poszycie słomiane zacieka
I na ziemię pada rzęśny kroplami;
Kędy z pod słupów strzeszyska
Trygława ciosany głaz
Głów lutych trójcą wybłyska,
Kędy chmiel dziki w okół słupów się mota
I z cicha szyszki zielonemi brzęczy
I ku obliczom bożym pełznie śmiały;
Kędy podpłomyki świeże, chlebne pokładki pierwocin
Na progu świętym położone stygną,
Kędy bogom garnki siwe z najpierwszym udojem
Ręce dziewczyn stawiają o świcie,
Gdzie pieśni wszystkie lęgną się weselne,
Gdzie duszno pachną wiechy kwiatów zielne
I za krtań lęku chwyta nagły zastrach,
Gdzie boga pasiek stoi pień drewniany,
O lepkich, miodem nasączonych plastrach,
Bóg-ul, pszczelnego pełen w piersiach brzęku,
Słodyczą barci własnej zadumany.
Tam,
Kędy pod górę, z koszem bruśnic w ręku,
W biczach bursztynów i we wianku z ziół,
Zarankiem, po rosie,
Szłam,
I kędy dziś po lat tysiącach znów,
Z wyciągniętemi ramiony,
Przez to zżęte pokłosie stuleci
Idę...
Przez budzące się wiosny i łąk oddechy upojne,
Nocą i dniem, zmierzchem i zorzą poranną,