Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
154CHIMERA

— Pocałował mnie!! — —
— czy szmat ziemi się urwał? widziałem palący sic bór
i zwierz tam wszystek ryczał —
— i jedna gałąź wystarczy — — —
— ach! złuda, złuda marna —

Bohater.

i ja — z wami

Szatan.

Na duszy krzyż masz czerwony!

Ahaswer.

Na duszy krzyż masz czerwony!

Bohater.

Ale i ja z wami — słyszałem krzyk jeden.....

Chór Aniołów do Bohatera.

Biednyś, opętany! ON już Bóg w Zmartwychwstaniu!

Bohater.

Więc On, Swój Bóg śmiał się, gdy oglądał
Się w mrącym Człowieku?!

Po nocach słyszę ten krzyk — w niebiosa bije —
Widziałem — warkocz gwiazd, potężną dłonią rwany — —
na każdej z gwiazd był świat — ginących jęk potężny — —
Widziałem bezkres oceanów krwi —
i w tej purpurze drży dziecko-człowiek,
białe jak śnieg — rączyny drobne kurczy,
na oczach czarne łzy — bolesne, ołowiane —
a nad niem ogromna szczeka — zębów wian —
i w szyjkę dziecka wpięte — wokół tylko krew —
———————————

Ahaswer.

po nocach — Jego krzyk — —