Przejdź do zawartości

Strona:Charles Baudelaire - Drobne poezye prozą.pdf/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XLII.
PORTRETY KOCHANEK.

W męskim buduarze, a raczej w pokoju do palenia, przylegającym do eleganckiej karciarni, czterech mężczyzn paliło i piło. Nie byli oni właściwie ani młodzi, ani starzy, ani piękni, ani brzydcy; ale starzy, czy młodzi odznaczali się tą wytwornością nie do pogardzenia weteranów rozkoszy, tem nieopisanem czemś, tym zimnym i żartobliwym smutkiem, co mówi wyraźnie: „Żyliśmy tęgo i nie wiemy, co byśmy mogli kochać i szanować“.
Jeden z nich zwrócił rozmowę na kobiety. Byłoby filozoficzniej nie mówić o nich wcale, ale są ludzie inteligentni, którzy podpiwszy sobie, nie pogardzają banalnemi rozmowami. Słucha się wtedy tak tego, co mówi, jak słuchałoby się muzyki do tańca.
„Wszyscy ludzie, mówił tenże, przechodzili