Przejdź do zawartości

Strona:Charles Baudelaire - Drobne poezye prozą.pdf/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Pozostało ostatnie zadanie do spełnienia, o którem sama myśl sprawiała mi straszną trwogę: trzeba było uwiadomić rodziców. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa. W końcu nabrałem odwagi. Ale ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, matka była obojętna, ani jedna łza nie spadła z kąta jej ócz. Przypisywałem tę niezwyczajną rzecz przerażeniu, jakiego musiała doznać i przypomniałem sobie znaną sentencyę: „Najstraszniejsze z boleści, są boleści nieme“. Ojciec zaś poprzestał na powiedzeniu z miną na poły głupkowatą, na poły zadumaną: „Zresztą, może to i lepiej, że się tak stało; on byłby bez tego źle skończył!«
Tymczasem ciało leżało rozciągnięte na mojej sofie, a ja z pomocą służącej zajmowałem się ostatniemi przygotowaniami, gdy wtem weszła matka do mojej pracowni. Chciała ona, jak mówiła, zobaczyć trupa swego syna. Nie mogłem jej zaiste przeszkodzić napawać się swein nieszczęściem i zabronić jej tej ostatniej i smutnej pociechy. Następnie prosiła mnie, bym jej wskazał miejsce, gdzie jej malec się powiesił. „O nie, pani, odpowiedziałem jej, to by panią zbyt dotknęło“. A gdy oczy moje mimowolnie zwróciły się w stronę tej grobowej szafy, spostrzegłem z niesmakiem