Przejdź do zawartości

Strona:Charles Baudelaire - Drobne poezye prozą.pdf/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cie, jakie prowadził u mnie, w porównaniu z tem, które znosił był w lichem mieszkaniu rodziców, wydało mu się rajem. Tylko dodać muszę, iż chłopczyk ten zadziwił mnie parę razy szczególnymi napadami przedwczesnego smutku i że zaczął okazywać wnet niezwykły pociąg do cukru i likierów, tak dalece, że pewnego dnia, skoro zauważyłem, iż pomimo licznych napomnień, jeszcze popełnił nową kradzież tego rodzaju, zagroziłem mu, że go odeślę do rodziców. Poczem wyszedłem, a interesa zatrzymały mnie dość długo poza domem.
„Jakież było moje przerażenie i zdziwienie, gdy, po powrocie do domu, pierwszym przedmiotem, który uderzył mój wzrok, był mój mały chłopczyna, filuterny towarzysz mego życia, powieszony na krawędzi tej szafy! Nóżki jego dotykały prawie podłogi, krzesło bezwątpienia odtrącone nogą, leżało przewrócone obok niego, głowa konwulsyjnie przekrzywiona na ramię, nabrzmiała twarz i oczy całkowicie otwarte z przerażającą uporczywością, sprawiły mi z początku złudzenie życia. Zdjąć go nie było rzeczą tak łatwą, jakby sobie to można wyobrazić. Był już bardzo sztywny, a w niewytłumaczony sposób wzdragałem się dać mu