Przejdź do zawartości

Strona:Charles Baudelaire - Drobne poezye prozą.pdf/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się jej dziecka? A jednak — posłuchaj tej historyi, gdzie zostałem dziwnie oszukany najnaturalniejszem złudzeniem.
„Zawód malarza zmusza mnie do uważnego przypatrywania się twarzom i fizyognomiom, z któremi się spotykam, a wiadomo ci, jakie zadowolenie daje nam owa zdolność, która sprawia, że dla oczu naszych życie jest żywsze i pełniejsze znaczenia, niż dla innych ludzi. W odosobnionej dzielnicy, w której mieszkam, gdzie szerokie przestrzenie trawnika przedzielają jeszcze budynki, widywałem często dzieciaka, którego gorąca i chytrzejsza niż wszystkich innych fizyognomia zajęła mnie od pierwszego wejrzenia. Pozował on mi nieraz i przemieniałem go nieraz to w cyganiątko, to w anioła, to w mitologicznego Amora. Dawałem mu do ręki skrzypce włóczęgi, Wieniec cierniowy i Gwoździe Męki i Pochodnię Erosa. Nabrałem w końcu takiej żywej sympatyi dla figlów tego wisusa, że poprosiłem pewnego dnia jego rodziców, biednych ludzi, aby mi go odstąpili, obiecując w zamian ubierać go dobrze, dawać mu nieco pieniędzy, nie nakładając nań innych obowiązków, prócz czyszczenia pendzli i załatwiania sprawunków. Dzieciak ten obmyty, zrobił się ładniutki, a ży-