Strona:Cecylja Niewiadomska-Królowa Jadwiga.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niały orszak, zwolna posuwa się drogą, długi tabor ludzi i koni ginie het, w oddaleniu.
Królowa jedzie na pysznym rumaku, w kosztownym węgierskim stroju w lilje andegaweńskie. Duża, wygodna, złocista „kolebka“, w sześć koni zaprzężona, w pogotowiu czeka, gdy znużona pani zechce w niej zająć miejsce.
Towarzyszą Jadwidze dwaj starcy kapłani, kardynał Dymitr, arcybiskup strygoński, i Jan, biskup czanadzki. Dalej poważne matrony węgierskie, młode dziewczęta, służebne, paziowie, a wszyscy strojni, świetni, błyszczący od złota, szat barwistych, drogich kamieni.
Długi szereg wozów wiezie wyprawę królewny: złoto, srebro, klejnoty, bezcenne sprzęty i naczynia, drogie szaty, złotogłów, kobierce, kryształy, nieobliczone skarby.
Jadą zwolna, spokojnie; królowa ciekawie spogląda dookoła na krajobraz w barwnym stroju jesieni. Ogromne łany zboża, zżęte, zaorane, a może runiejące już świeżą zielenią. Lasy liściaste w purpurze i złocie, ciemna zieleń sosen i świerków; tam mieni się i błyszczy srebrem fala wodna, a rankiem krople rosy; owdzie krzyż na rozdrożu wyciąga ramiona, jakby witał przybywającą serdecznie; a dalej wioski, miasta. Zewsząd naprzeciw niej ciągną chorągwie, lud pieszy i kapłani, a indziej konne rycerskie drużyny. Dziewczęta sypią jej kwiaty przed konie, duchowieństwo przemawia, krzyżem błogosławi, szlachta się łączy z orszakiem królowej, wiedzie ją tryumfalnie do Krakowa,
Jadwiga wita wszystkich poważnie, życzliwie, na jej ustach uśmiech dobroci, w oczach słoneczna pogoda. Widzi, że ją otacza miłość, uwielbienie, więc serce wzbiera szczęściem. W kraju babki i dziada czeka ją błogosławieństwo, nie lęka się tych ludzi: wie, że ich pokocha.
W Sączu się zatrzymuje: chce uczcić modlitwą grobowiec świętej Kingi. To jej poprzedniczka, też węgierska