Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nigdzie nie postawiliśmy mocnej kropki po zdaniu, wszędzie jeszcze coś dopisać można i nawet urzędowa „lista nauk“ nie jest ostatecznie zamknięta. Jeżeli mnie słaby wzrok nie myli, niejaki p. Dale Carnegie, profesor i publicysta nowojorski, jest takim Kolumbem, który zupełnie nowe kontynenty dla wiedzy odkrywa i na nowych, nieznanych ziemiach ląduje. W nagłówkach jego książek trafiamy na dość dziwaczne zbiegowiska słów, np. „Jak zdobyć przyjaciół i wpływ na ludzi?“ Ale treść — to stanowczo jakaś oparta na ścisłych obserwacjach „psychologia praktyczna“, o której dotąd nie mieliśmy pojęcia.
Ludzie wokół nas — mówi ów pan C. — mają ambicję i to jest wielka, niedoceniana potęga, siła „pędna“ wielu wyczynów. Nie chodzi o to, żebyśmy bliźnim prawili dusery i inne duby smalone, ale trzeba o ich piętach Achillesowych pamiętać. Wielki A. Cornegie, król stalowy, hodował za lat młodych króliki. Był wtedy chłopcem bardzo biednym i nie wiedział, jak swoje nieszczęśliwe gryzonie wyżywić, ale już „umiał postępować z ludźmi“. Powiedział chłopcom, kolegom, że nazwie króliki na ich cześć Tom, John, Bill, po czym oczywiśce każdy Tom przynosił zieloną kapustę dla swego małego Toma i króliki żyły świetnie. W latach późniejszych wielki Carnegie toczył walkę zaciętą o dostawy kolejowe z głośnym Pullmanem, obniżali