Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

minach, umieszczonych w atmosferze helu i neonu. Gorzej bywa z tymi ludźmi złej woli, wandalami. Ale i tu profesor amerykański znalazł sprytny wybeg: wandale lubią przeważnie czyny gromkie, rzadko (przynajmniej w Stanach) zaglądają do uniwersytetów, jeszcze rzadziej do piwnic pod bibliotekami. Żeby tak „kryptę“ umieścić w podziemiach poczciwej wszechnicy — „Oglethorpe University“ — której rektorem jest właśnie ów dr. Jacobs? Intruz przypadkowy, archeolog, badacz przyszły, nie-wandal, uszanowałby na pewno napis na drzwiach mauzoleum: „otworzyć — po naszej śmierci — w roku tej ery 8113“... Pisma naukowe amerykańskie przyjęły bardzo życzliwie pomysł profesora, drukują jego spory artykuł i apel do ofiarodawców, piszą, pod jakim adresem szukać należy informacyj bliższych.
Więc pozostaje jeszcze tylko jedna skromna kwestia do załatwienia. Co wybrać z naszej kultury i cywlizacji, co z dorobku dzisiejszego „zakonserwować“ dla tysiącleci następnych, co w naszym życiu teraźniejszym, w naszej twórczości będzie zajmujące dla przeraźliwie odległych pra-pra-wnuków?
Amerykanie pracują od lat nad „obiektem“ wspaniałym, prawdziwie muzealnym. Ich wielki teleskop, który ma stanąć na Mount Palomar, wygląda coraz bardziej na ósmy cud nowożytnego świata. Zbudowali niedawno — dla wprawy — model zmniejszony (skala 1:10) tego przyrządu