Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

optycznego i już model jest aparatem imponującym. Flota amerykańska wypożyczyła uczonym jednego z najlepszych swoich konstruktorów, C. S. Mc Dowella, i dzielny kapitan buduje drogi specjalne, obmyśla fundamenty, kopuły ruchome, wiązania, mechanizmy, osie, łożyska dla olbrzymiego zwierciadła, nad którym obserwator będzie latał dosłownie jak mała mucha nad wielkim głębokim talerzem. Praca wytężona ma trwać jeszcze przez lat cztery, ale już teraz „nadludzkie oko“ rysuje się coraz wyraźniej i będzie — przypuszczać należy — jednym z najpiękniejszych pomników techniki dzisiejszej. Nieznane głębie wszechświata otworzą się przed astronomami — podobno dosłownie osiem razy więcej zobaczymy pewnej nocy, osiem razy większa będzie nasza wiedza o kosmosie.
Nawet niektóre aparaty medyczne, przeznaczone do klinik, wyglądają jakby je Wells wymyślił i mogłyby zaimponować wnukom. Wielgi generator elektrostatyczny z Massachusetts, który ma produkować miliony woltów i niebywale przenikliwe promienie Roentgena w szpitalach prezentuje się świetnie na zdjęciach w tygodnikach naukowych. Mógłby zaćmić niejedną dekorację do opery fantastycznej.
Dawniej w piachach, warstwach geologicznych, pod zastygłą lawą, w grotach i na dnie oceanu szukaliśmy takich właśnie „rzeczowych dowodów“ inteligencji. Mówiliśmy: patrzcie, już w krainie Majów obserwowano gwiazdy, już pi-