Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

klubów, założonych przez dyletantów-astronomów, książka o budowie własnego teleskopu rozeszła się w nakładzie szesnastu tysięcy egzemplarzy i niektórzy z majsterków-amatorów doszli do nieprawdopodobnej wprawy w szlifowaniu i oprawianiu szkieł i zwierciadeł. Niedawno rozeszła się między tym prostym ludem wiadomość, że Harvard chciałby wysłać poważną ekspedycję naukową na Syberię, na obserwację zaćmienia słonecznego, ale że uniwersytet nie ma odpowiedniego, przenośnego instrumentu. Skrzyknęli się, zwołali natychmiast członków klubu bostońskiego, zorganizowali zmiany dzienne i nocne, zakasali rękawy i zabrali się do roboty. Uniwersytet Harvarda otrzymał w porę teleskop precyzyjny, nad którym pracowali wytrwale — w godzinach wolnych od zajęć zawodowych — dwaj stenotypiści, nauczyciel muzyki, szofer autobusu, chemik, architekt i policjant (zmiana dzienna)...
Świat naukowy krajów zachodnich umie widocznie cenić działalność skromnego „outsidera“, bo niedawno fakultet jednego z uniwersytetów amerykańskich nadał tytuł doktora nauk przyrodniczych honoris causa — dziennikarzowi, O. D. Munnowi, współredaktorowi świetnego miesięcznika „Scientific American“ ...„w uznaniu pracy dla nauki badawczej“... Sztab redakcyjny pisma w słowach nabrzmiałych wzruszeniem dziękuje w ostatnim numerze dostojnemu ciału za ten zaszczyt: „my, skrybenci