Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

naukowi, piszemy ustawicznie o czynach innych ludzi — niech nam raz wreszcie wolno będzie z prawdziwą dumą wymienić nazwisko jednego z naszych kolegów...“
Ta wersalska wymiana grzeczności ma sens głębszy, świadczy o trwalszym przymierzu wiedzy z prasą. Podobno normalny czytelnik pism amerykańskich tak się już otrzaskał z nauką, że szuka jej nawet w... zwykłych anonsach. Zamiast przeróżnych bzdurnych superlatywów zamiast przedrostka naj przy wszystkich przymiotnikach znajdujemy często w ogłoszeniach, w prozaicznej rubryce handlowej gazet i tygodników nowojorskich krótkie, zupełnie dorzeczne szkice z dziejów techniki, fakty, dane. Przed tablicą z napisem: „w tym budynku założył pierwszy warsztat Thomas Alva Edison“ — stoi starszy siwy pan i wskazuje ją pięknym gestem młodemu robotnikowi. „Praca trwa dalej — w roku zeszłym publiczność amerykańska zaoszczędziła znów pięć milionów dolarów na elektryczności — co rok nowi rekruci powiększają wielką armię naukowców, inżynierów, fachowców — stworzyli wspólnym wysiłkiem nowoczesną rurę rentgenowską, przyczynili się do rozkwitu radiotechniki...“ Tak — mniej więcej — wygląda ogłoszenie firmy „General Electric“ na okładkach pism ilustrowanych.
Pisma literackie znowu w rubryce krytyk i sprawozdań coraz częściej zamieszczają