Strona:Bruno Winawer - Roztwór Pytla.pdf/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
(we drzwiach PYTEL. Patrzy na nich przez okulary, chrząka).

PYTEL (widocznie oburzony, krzyczy). Panie doktorze Perlmutter! (GORDON i MIRA odsuwają się od siebie). Proszę wziąć tę rurę! (chodzi po pokoju zdenerwowany). Kto pani jest właściwie?

GORDON: Słuchaczka moja, panna Mira⸗Tarska.

PYTEL: Wiem, pamiętam! Od czasu, gdy kobiety studiują na uniwersytecie, wiele rzeczy się zmieniło. Za moich czasów docent wykładał, źle albo dobrze. Ale nikogo z audytorium w rękę nie całował — w laboratorium! Co pani tu robi w pracowni?

MIRA: Przyszłam się poradzić pana doktora Gordona. Praca mi nie idzie...

PYTEL: Nie idzie, nie idzie! Naturalnie, że nie idzie, skoro pani ma co innego w głowie. Córka jurysty! A przy tym pani wciąż nosi gorset! Mówiłem już, że pani ma tam pręty żelazne, które odchylają igłę magnesową. Musi pani to zdjąć przede wszystkim.

MIRA (zawstydzona, zbiera kajety). Panie profesorze! (Wybiega).

PYTEL: Tam do licha, uniosłem się Panie doktorze Perlmutter, ja tu przyniosę jeszcze jedną rurę! (Wychodzi).

PERLMUTTER: Też masz pomysły! Po coś ją znowu całował w rękę?

GORDON: Perlmutter, ja ją kocham!

PERLMUTTER: No dobrze, ale tu? Nie możesz się w niej kochać gdzie indziej? (Idzie do tablicy). Znów trzeba coś dopisać. Ty doprowadzisz przecie do jakiejś katastrofy. Mamy już a, mamy b, mamy c... Alfabet łaciński jest na wyczerpaniu..

GORDON: Co mi tam wszystko, Perlmutter.