Strona:Bruno Winawer - Roztwór Pytla.pdf/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cios, ten zamach na nasze wspólne dobre imię, że to pod waszym skrzydłem ukrywa się to pisklę, które gniazdo własne kala. Czy wy mnie rozumiecie, kolego Pytel?

PYTEL: Rozumiem, rozumiem. A o co to chodzi?

TARSKI: O co chodzi, pytacie? (zakłada ręce po napoleońsku). Pozwólcie, czcigodny kolego Pytel, że ja was przede wszystkim spytam, czy wy wiecie, gdzie asystent wasz i współpracownik, gdzie docent naszej wszechnicy, gdzie wychowawca młodzieży, doktór Gordon — spędza noce?

PYTEL: Noce? Prawdopodobnie w łóżku.

TARSKI: Nie! Po trzykroć nie!

PYTEL: Nie w łóżku?

TARSKI: Nie! — w „Arce Noego“!

PYTEL: Patrzcie. A to ciekawe! W arce?

TARSKI: Tak jest! Tak jest, niestety, czcigodny kolego Pytel. W „Arce Noego“! I co wy na to?

PYTEL: Jestem niepomiernie zdziwiony. W „Arce Noego“? A cóż to jest Arka Noego?

TARSKI (załamując ręce): O sancta!... Mieszkacie tyle lat w tym mieście i nie byliście — i nie wiecie, co to jest „Arka Noego“? Przybytek lekkiej muzy! Kabaret! Świątynia niecnego kultu, w której obecnie (wyjmuje program) Wenus vulgivaga podawszy rękę wszetecznej Terpsychorze w podkasanych chitonach tańczą tango, podczas, gdy satyr, pan Wojtaszek, odrzuciwszy fletnię, gwiżdże na palcach bez aparatu!...

PYTEL: Aha! Wy jesteście dobrze poinformowani, kolego Tarski.

TARSKI: Mam dokładne relacje! Tam tedy — do tego przybytku udaje się wasz asystent i współpracownik, doktór Gordon i ująwszy dłonią — tą samą dłonią, której powierzono kształtowanie dusz mło-