Strona:Bruno Winawer - Roztwór Pytla.pdf/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

PĘPKOWSKI: A co wy? szkło dmuchacie?

JACKOWSKI: Dmucham, psiakość, bez powodzenia.

PĘPKOWSKI: Gordona nie ma, Perlmuttera nie ma... Człowiek jest, jak ten kolek w płocie, sam na sam z nieskończonością wiedzy! (Z nagłą determinają). Niech się dzieje wola Nieba. Robię, co do mnie należy. Rozpoczynam drugą serię doświadczeń.

JACKOWSKI: Brawo!

PĘPKOWSKI (majstruje coś, porusza jakiś klucz czy przerywacz prądu — nagle syk, dym, coś się tli): Olaboga! Jackowski! Ratujcie! Tu się pali! (Biegnie w głąb, sprowadza Jackowskiego, który trzyma oburącz długą rurę szklaną). Patrzcie, tu się jakieś nieszczęście stało!

JACKOWSKI (mina znawcy): A coście wy takiego zrobili?

PĘPKOWSKI: Nic! Włączam, uważacie, prąd elektryczny — a tu coś syk — trzask — płomień bucha...

JACKOWSKI: Zaraz to zbadamy. Aha. Widzicie. Rzecz jest jasna. Ten drut połączyliście z tym drutem, ten drut jest odprowadzony do ziemi. To proste. Zaraz się wszystko nareperuje. Trzeba, uważacie, w ten sposób. (Majstruje coś — ten sam efekt — syk, dym, płomień). Olaboga! lećcie do Gordona.

PĘPKOWSKI: Nie ma go. Ma ten swój wykład.

JACKOWSKI: Lećcie po Perlmuttera! Prędzej!

PĘPKOWSKI: Nie ma Perlmuttera!

JACKOWSKI: Tam do licha. Po Podołka! Sprowadźcie kogoś!

(PĘPKOWSKI leci w głąb sceny, wpada na Trylskiego, już we drzwiach).