Strona:Bruno Winawer - Roztwór Pytla.pdf/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

GORDON: Dla pani, panno Miro! Będę oczywiście. Przyjdę!...

MIRA: Doskonale. Pomówimy o doświadczeniach! Do widzenia! Za godzinę! (Wybiega).

GORDON: Czy ja jej to kiedy wyznam? Czy ja się kiedy zdobędę na to? (z sypialni słychać gwałtowne kołatanie do drzwi). Zaraz! Gdzież ten klucz? (Otwiera drzwi). Przepraszam was bardzo. To wszystko ze strachu.

(Siada na fotelu tęsknie zadumany).

(Z sypialni wychodzą LOLA i PERLMUTTER. LOLA widocznie zadąsana i obrażona. PERLMUTTER jest już z lekka zakochany).

LOLA: Gdzież ten posłaniec? Niech zabierze to wszystko. Wyprowadzam się! Panie Gordon, tego się po panu nie spodziewałam! Tak się nie postępuje!

PERLMUTTER: Lola ma rację. Tak się nie postępuje!

LOLA: Ja panu ufałam, jak komu dobremu! Jeszcze jeden zawód w życiu.

GORDON: Co znów takiego?

LOLA: Co? Pan dobrze wie, co. Tak się nie postępuje, mój panie... „Szentelmen“ tak nie postępuje. To trzeba mi było od razu powiedzieć, a nie łudzić biedną dziewczynę — kobietę... zwodzić...

GORDON: Ja cię łudziłem, Lolu? A to kiedy?

LOLA: Proszę nie mówić do mnie „Lolu“. Słyszałeś, Perlmutter? Pyta się, czy mnie łudził? Nie, ja się panu sama na szyję rzuciłam! Ja za panem latałam. Dobre sobie! Mój panie, Lola Zambezi, chwalić Boga, za nikim się upędzać nie potrzebuje!

GORDON: Ty rozumiesz co, Perlmutter?

PERLMUTTER: Rozumiem. Ona ma rację. Lola ma rację.