Strona:Bruno Winawer - Roztwór Pytla.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

LOLA: Nie gadaj z nim, Perlmutter. Nie warto. Zaufałam mu, jak komu dobremu, uwierzyłam. I patrzcie, jak mi odpłacił.

GORDON: Niech się wreszcie dowiem o co chodzi? Co ja uczyniłem?

LOLA: Co? Pyta się, co? Niewiniątko. Cóż to ja nie słyszałam? Nie widziałam przez dziurkę od klucza? Perlmutter, idź po posłańca. Ty jesteś jedyny człowiek, jedyny mężczyzna, któremu ufać można. Ja zawsze dla ciebie miałam wiele uczucia. Ty nie jesteś, jak inni, którzy nie mają serca, ani sumienia. To jedno panu powiem, panie Gordon. Jeżeli pan myśli, że ta grzywka, którą ta pani nosi, jest teraz modna, to się pan grubo myli.

GORDON: Ależ moja Lolu...

LOLA: Tak, panie, teraz panu moje zdanie powiedziałam! To cztery sezony temu było modne! Perlmutter, odprowadź mnie na próbę. Adie, panie Gordon. To jedno panu powiem, cieszę się, że pana jeszcze we właściwej chwili zdążyłam poznać! Nim się co stało! Bardzo się cieszę! (wciąga nosem powietrze) Perlmutter, nie masz chustki?

PERLMUTTER (szuka po kieszeniach): No, patrz, Gordon! Ona płacze! Nie masz chustki? Widzisz, coś narobił.

GORDON (również szuka chustki): Kiedy ja zupełnie nie wiem o co chodzi.

LOLA: Nie mów z nim, Perlmutter. Groch na ścianę. To człowiek bez serca. Chodź, odprowadź minie. Na tobie zawsze można polegać. Ty się nie potrafisz do dwu na raz zalecać, prawda? Daj mi ramię, Perlmutter.

PERLMUTTER (przygładza swego koguta, szarmancko): Służę ci, Loluś.