LOLA: Naprzód, chłopaki! W tempie walczyka! (Ciągnie ich za sobą). Dalej!
(Znikają za drzwiami sypialni).
(Krótka pauza. Wchodzą PROFESOR PYTEL, osobnik siwy, łysy, poważny i pedel PODOŁEK — factotum, prowadzące nieomal cały instytut i wodzące profesora Pytla za nos. Podołek utyka z lekka na jedną nogę).
PODOŁEK: Tędy, panie profesorze. Tu jest wejście. Naturalnie, samo przez się — jest to gabinet dra Gordona.
PYTEL: Aha! Tu jakoś nikogo nie ma?
PODOŁEK: Będziemy musieli zaczekać. Niech pan profesor raczy usiąść. Proszę. (PYTEL siada, nie wie co począć z kapeluszem). Kapelusik naturalnie, samo przez się — ja potrzymam.
PYTEL: Podołek! A może to co zaraźliwego?
PODOŁEK: Nie ma obawy, panie profesorze. Zwichnięcie nogi w pachwinie nie jest — naturalnie, samo przez się — chorobą epidemiczną.
PYTEL: Zwichnięcie nogi? Aha. A czy doktór Gordon jest przytomny?
PODOŁEK: Nic mi w tej kwestii nie wiadomo, panie profesorze. Trzeba czekać aż ktoś przyjdzie, to się dowiemy.
(Z sypialni słychać wybuch śmiechu).
PYTEL: Podołek! Ktoś się śmieje?
PODOŁEK: Naturalnie — i mnie się tak zdawało. Nie jest z nim widać tak źle.
(Drzwi się raptem otwierają — tanecznym krokiem wpadają LOLA, GORDON, PERLMUTTER).
LOLA: Uwaga! druga figura! Trzymajcie się taktu, chłopaki. Od lewej nogi, Perlmutter! Raz, dwa, trzy!