PERLMUTTER (nagle, przerażony): Świat się kończy! Pytel!
GORDON: Jeszcze tego brakowało!
PYTEL (wstaje, zdumiony): Panie doktorze Gordon! Uważałem za swój obowiązek odwiedzić pana, jako chorego. Ale spóźniłem się z moją wizytą, jak widzę. W każdym razie przyszedłem nie w porę.
GORDON: Skądże znów, panie profesorze. Zawsze pan jest mile widziany.
PYTEL: Dziękuję. Nie zdaje mi się. Przyznać trzeba, że pan ma niezwykły, oryginalny sposób leczenia się! Którą to nogę pan wywichnął, jeżeli spytać wolno?
GORDON: Lewą... prawą... właściwie... obie...
LOLA (śmieje się): Dobrze się pyta, ten łysy! A to go ubrał!
PYTEL: Ubrał? Zdaje mi się, że słyszałem słowo „ubrał“? Co to ma znaczyć?
LOLA: Teraz znów nie wie, co to znaczy ubrał? A to stypa z tym starym! On ma pypcia! Pedmutter, on ma pypcia!
PYTEL: Przepraszam, z kim mam przyjemność? Tu ktoś twierdzi, że ja mam pypcia! Chciałbym wiedzieć z kim mam przyjemność?
GORDON: To jest... miss... panna... mademoiselle... Przepraszam, żem od razu nie przedstawił...miss, fräulein...
LOLA: Lola, Lola Zambezi. Bardzo mi przyjemnie.
GORDON: Właśnie! Tak. Moja nauczycielka angielskiego.
LOLA: Trzymajcie mnie! Co on gada!
PYTEL: W każdym razie konstatuję, panie doktorze Gordon, że pan nader szybko powraca do zdro-