Strona:Bruno Winawer - R. H. Inżynier.pdf/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ka. Ogromnie jest zaszofowany i chłodzi się chusteczką).
POWSINOWSKI. Zmachałem się, ale jestem, wracam na dyżur. Urlop trwał dłużej niż przypuszczałem. Ale to nic. Nie moja wina. Trudności komunikacyjne. Najpierw szedł tramwaj osiemnaście i trzy czwarte, później dwa i pół, wreszcie nadjechał zupełnie dziecinny wózek, w którym kobiety dorosłej, umieścić nie miałem serca. Przepraszam... Jestem. Panowie! posiedzenie trwa dalej. — Bardzo miłe zajęcie.
HEYST. (Patrzy nań z wyrzutem). Człowieku! człowieku! coś ty mi narobił!
POWSINOWSKI. Wiem zrujnowałem się doszczętnie. Odpowiadam za wszystko całym majątkiem ruchomym. A mam przy sobie stodwadzieścia Dytków w gotowiźnie i trzystasześćdziesiąt marek miesięcznej pensji. Trudno, puściłem się z torbami — furda. Nie należy się przywiązywać do rzeczy materjalnych.
HEYST. Jestem tego samego zdania!
POWSINOWSKI. Bardzo słusznie! Pomyśl sobie jakie majątki ludzie potracili w Rosji. Pieniądz to fikcja, szczęście — to nie papier. Nie rób mi wyrzutów drogi przyjacielu!
HEYST. Jakże ci nie mam robić wyrzutów Benedykcie? Zostawiam cię tu w najlepszej wierze, w przekonaniu, że nie masz o rzeczy pojęcia co się dzieje? Nadużywasz mego zaufania. Zarabiasz przez dziesięć minut sześćdziesiąt miljonów.
POWSINOWSKI. Ja? To niemożliwe!
HEYST. Tu są dowody! Pytam się czy tak postępuje przyjaciel? Chciałem, żebyś im wykazał wreszcie, kogo we mnie mają i co mi zawdzięczają, do