Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
V.
HANDEL I WYRZUTY SUMIENIA.

Stróżka Józefowa, która profesorowi przynosiła co rano herbatę i dwie bułki, traktowała go dość pobłażliwie i przemawiała do człowieka pomylonego jak do małego dziecka. Nigdy mu nie można było dogodzić. Wszczynał rwetes o głupią kartkę papieru, a zostawiał w nieznanej pralni tuzin kołnierzyków i gubił adres. Powłoczki tak gdzieś pochował, jakby się pod ziemię zapadły, a chustki do nosa wsadził raz między najgrubsze książki. Odnalazły się po dwóch miesiącach w encyklopedji.

W ostatnich czasach stracił głowę doreszty. Wysypywał cukier, tłukł szklanki. Siedział, namydliwszy twarz, przed lusterkiem, ale się nie golił, tylko coś mruczał.
— I poco mi to było? Wszedłem nareszcie między ludzi, przyjęli mnie, przyhołubili. Wino, kobieta, śpiew, praca twórcza... Rozbiłem wszystko jednem uderzeniem. Jestem wciąż jak ten przysłowiony słoń w składzie porcelany. Co teraz?...