Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czy ma żonę i dzieci tudzież co robił dawniej „w cywilu“. Medjum mówiło dialektem wybitnie nadwiślańskim.
Po obiedzie całe towarzystwo pojechało windą na trzecie piętro, do pokoju Husiatyńskiego. Zapuszczono rolety, zasunięto portjery. Husiatyński wyjął z walizy nafosforyzowany arkusz tektury i postawił go w kącie, na krzesełku. Potem wszyscy obsiedli stół, utworzyli tak zwany łańcuch. Husiatyński oderwał na chwilę rękę, zgasił lampę i kazał im siedzieć spokojnie.
Afrodyta grecka nie śmiała się już, wzdychała ciężko i zaciskała kurczowo palce na dłoni Meca, który jednem okiem patrzał na blade światło tektury, a drugie zmrużył. „Nie dam się zahipnotyzować,“ myślał, „skoro się tylko jakie objawy nadprzyrodzone rozpoczną, otwieram tamto oko, zapasowe, i będę uważał.“
Po dłuższej chwili ukazały się dwa okrągłe światełka nad głową Husiatyńskiego. Potem coś zaszurało na podłodze, jakby ktoś zdejmował buty, i wreszcie Junona krzyknęła przeraźliwie. „No! Coś mnie dotknęło“! Jednocześnie rozległy się dwa suche donośne stuknięcia i świecąca tektura spadła na podłogę.
— Łobuz! — myślał Mec. — Ma doskonalą akomodację oka. Widzi pociemku! Zorjentował się, że ja