Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wreszcie trzy żywe istoty zamknięte w warsztacie towarzystwa „Vox-Motor“ usłyszały mocne kroki i gwar w sieni. Kot miauknął głośniej, wąsaty ślusarz schował pośpiesznie klucz do kieszeni i zaczął coś poprawiać w połączeniach i kablach. Mec wstał z paki.
Do pokoju wszedł pan Józef z bardzo pulchnym, różowym i zamożnym panem w futrze fokowem.
— Aha — powiedział do Meca. — Dobrze, że pan przyszedł. Może panowie się poznają. To jest właśnie doktór Mec, doktór Wiktor Mec, wybitny uczony, profesor, autor licznych dzieł specjalnych. Pan Marceli Robert Usiabiński (może Husiatyński? trudno było zorjentować się odrazu), wybitny radjoamator.
— Bardzo mi przyjemnie — rzekł ów Marceli Robert. — Pan profesor pracował już kiedy praktycznie? Bo to te wszystkie ciążenia, grawitacje, Galileusze z Kolumbami chleba nie dają. Praktyka — ot co jest. Geld, jak słusznie powiadają Niemcy. „Parnuse“ po hebrajsku. Myśmy tu uruchomili niewielki interes... Małe to, ciasne, ale własne. Jakżeż tam, panie Kulka?
— Ano nic. Powolutku — rzekł wąsaty ślusarz. — Aby dalej, ztyłu batem i uwaga na skrętach.
— Bierzemy się do roboty, panie Kulka, bo ja mam