Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dla garnka ciepłej zupy, dla odrobiny chleba imają się najobrzydliwszych zajęć — myślał Mec. — Nie sieją, nie orzą — to prawda. Ale drepcą od świtu po tych ponurych ulicach. Ze wszystkich okazów zoologicznych człowiek najtrudniej zdobywa pożywienie. Wilk, hiena, pędzą żywot królewski w porównaniu z gatunkiem „homo sapiens“. Śmierdziel amerykański uciekłby, podwinąwszy ogon pod siebie, z ulicy Dzikiej i Gnojnej. Jeżeli dobrze pójdzie, jeżeli ta moja apatja i choroba woli potrwa dłużej, może i ja się tu będę tułał między nimi. Nic nie zarabiam i nie jestem zdolny do pracy... Lada dzień i ja będę pchał wózek, przyjacielu...

Na murze pewnej odrapanej rudery, pod samym już prawie cmentarzem żydowskim, widniała nowa błyszcząca tablica z szumnym napisem:

Laboratorjum doświadczalne T-wa Vox-Motor“.

Mec poznał styl starego Kozdrajskiego i wszedł do bramy.
Nędzne podwórko otaczały krzywe parterowe domki, które wyglądały jak zabudowania gospodarskie i czworaki na wsi, w bardziej zaniedbanym folwarku.