Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kupiec ma konto strat i konto rozchodów nieprzewidzianych, ale ja mam tylko zyski. Czerpię z nieprzebranego funduszu! A jednak — nie dorobiłem się. Kilka starych książek bez oprawy, trochę łachów w tym kufrze i osiem cerowanych koszul, nie mówiąc o dziurawych skarpetkach. Żebym mógł całą moją wiedzę, z takim trudem zdobytą, odstąpić komu... Wszystko! Zaraz! Loco Warszawa! Kto wie, czybym nie sprzedał całego kramu za trzysta dolarów gotówką.
I znów mu się przypomniała śmieszna propozycja Kozdrajskiego. Jego partner szachowy na pewno nie jest taki znów naiwny, jakby się zdawało. Trafił na innego warjata i ciągnie z zamożnego obywatela gotówkę pod tym pretekstem, że chodzi o wielki, doniosły wynalazek złotodajny.
Ale przypuśćmy nawet, że to jakieś świadome wyłudzanie pieniędzy. Oszustwo... Dobrze! Czyż on, Mec, nie czerpał z mętnych źródeł? A ów warjat-uczeń, pan Kobierzycki, również ziemianin! Czy pompowanie wiedzy ścisłej w taką szaloną pałę nie było wyzyskiem i szantażem? Nie można tu leżeć bezczynnie w tym ciemnym pokoju na zaniedbanym barłogu. Kozdrajski chce, żebym objął kierownictwo jego „pracowni doświadczalnej“? Zgoda.