Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z rewolweru? Cała rzecz tak wygląda, jakby się jakaś nieduża osoba z rozpaczy powiesiła na drucie. Ten widok budzi we mnie wstręt i obrzydzenie i — jako człowiek niepozbawiony jeszcze wszystkich praw i przywilejów — mogę chyba sprzątnąć to bezeceństwo. Zresztą — niech się kiwa. Nie mam rewolweru i tak nie wystrzelę... Nie wstanę dziś wcale. Poco? Będę się szwendał po zabłoconych ulicach — będę się słaniał pod murami, jak kot, oblany kubłem pomyj. Nie chcę!
Leżał tedy i myślał.
Oczywiście stary Kozdrajski znów jakieś horrendalne głupstwo wykombinował. Głos ludzki można zamienić na prąd — to prawda. Ale żeby słowami pędzić dynamomaszynę? Nonsens.
Swoją drogą, gdybyśmy tak wszystkie wrzaski z całej kuli ziemskiej w jakimś zbiorniku do kupy zgarnęli... Ha! Kto wie? Ile się taki jeden nieszczęsny łobuz nawreszczy, żeby swój dodatek „wieczorowy“ sprzedać! A taka kobiecina na rogu ze swojem ustawicznem „malinowe, malinowe, malinowe. Trzy za złoty, trzy za złoty. Malinowe, malinowe“. Jak to obliczyć dokładnie w kilogramometrach?
Sięgnął po ołówek, ale te rozmyślania przerwał mu pewien młody człowiek z urzędu skarbowego. Dobijał