Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak drwal. Dawałem lekcje w szkołach, miewałem odczyty, pisywałem artykuły do gazet. Niestety. Tylko w komedjach „kinowych“ ludzie się bogacą w ten sposób. Zupełnie jakbym czerpał wodę dziurawym dzbankiem. Albo mi się ubranie podrze, albo mi palto ukradną, albo piec trzeba w mieszkaniu naprawić. Zdarzyło się raz, żem dociągnął nawet do 180 dolarów i — znów wszystko djabli wzięli. Odpłynęło. Prawdopodobnie nie jestem dość silny, jako charakter. Niema we mnie materjału na bohatera. Zresztą powoli moje zajęcia, moje dni i prace tak mi obrzydły... Słowa i słowa. Można przemawiać piramidami, jak dawni Egipcjanie, ale układać zdania z wyrazów?... Głupstwo i nuda. Gdybym tak mógł odziedziczyć spadek...
— A pan nie ma krewnych zamożniejszych?
— Nie. Rodzina Meców wygasa. Na Powiślu stoi jeszcze dom, wielka żółta kamienica przechodnia — nasze gniazdo rodzinne. Ale należy już oddawna do innych ludzi. Resztki fortuny puściłem w czasach przedwojennych. Za ostatnie grosze z mojej schedy drukowałem pracę doktorską. Broszurka ma trzydzieści sześć stronic, z czego znaczna część przypada na słowa w rodzaju Erdalkaliphosphore i Dielektrizitätskonstante... Dziś prysły ostatnie nadzieje. Nigdy już tych trzystu dolarów nie zgromadzę.