Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i inni tubylcy próżnują, biegają bez celu po mieście, piją wódkę, tłoczą się do kin, dancingów, barów, teatrów, czuł się człowiekiem normalnym. „Pustka“ nie doskwierała mu tak bardzo. Ale jutro znów nadejdzie potworny, zimny świt...
— Obawiam się, że pana znudzę, panie Kozdrajski. Zresztą — nie wiem doprawdy, z jakiej beczki zacząć.
— Wszystko jedno, panie. Widzę oddawna, że pana coś gnębi. Nawet w szachy pan gorzej gra! Najlepsza jest w tych wypadkach psychoanaliza metodą Freuda. Niech pan mówi! Trafimy na bolesne miejsce. Nie chodzi o to, żeby pan dobrze opowiadał, tylko o to, żebym ja inteligentnie słuchał. Jazda!
— Dobrze — uśmiechnął się Mec. — Zaczynam! W tej kopercie, którą wyjmuję z kieszeni, jest trzysta złotych. Cały mój majątek aż do końca żywota. Straciłem dziś ostatnią lekcję i nie chcą już moich feljetonów w redakcji. Nie jestem zdolny do pracy, wszystko mi — w ścisłem znaczeniu tego wyrazu — obmierzło. Zresztą oddawna właściwie nic nie robię, zupełnie nic — jestem najgorszym okazem pasorzyta i darmozjada. Przez pół roku uczyłem pewnego poczciwca fizyki. To był warjat, a ja brałem od niego pieniądze za wiadomości, które mu się przecież na nic przydać nie mogą. Przez