Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pół roku również oszukiwałem czytelników, gadałem im o odkryciach i wynalazkach. Nauka jest dla tych, którzy ją tworzą, którzy naukowo pracują. Ale te głupstwa po gazetach, anegdoty — nie, to nie było zajęcie uczciwe. Wyzyskiwałem innych szaleńców... Nie wiem, czy pan mnie rozumie?
— Rozumiem — rzekł Kozdrajski. — Jedźmy dalej.
— Straciłem szacunek dla samego siebie. Mam wrażenie, że wyłudzam pieniądze od ludzi. I może najlepiej byłoby, gdybym się raz wreszcie usunął, ale trzyma mnie przy życiu jeszcze jedna zbrodnia.
— Ho! — mruknął Kozdrajski. — Aż zbrodnia?
— Nie. Niech pan się zbyt wielkich rzeczy nie spodziewa. Drobna sprawa. W całem mojem życiu były tylko drobne sprawy. Chodzi o pewną tubkę.
— O jaką znowu tubkę?
Mec zapalił papierosa i, starannie unikając wzroku swego rozmówcy, patrzył w jasne krążki — refleksy świetlne na białej serwecie, albo w okno po drugiej stronie ulicy. Ktoś w tamtym domu zapalił lampę i przebierał palcami po klawjaturze. Ruchy natchnione nieznanego pianisty wydawały się tem śmieszniejsze, że jego muzyki nie było słychać.
— Jak pan wie — wykoleiła mnie wielka wojna...