Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pak się kocha w tej cudnej małej (oznaczę ją Li²) i, chociaż — niby to — jest oswojony z wysokiemi napięciami, wygląda chwilami, jakby go mocny „kurcszlus“ poraził. Szczęśliwi, dzielni, prawdziwi ludzie. Każdy tkwi, gdzie tkwić powinien, jak śruba w nowoczesnej maszynie, tylko ja jeden pętam się bez sensu — stary obluzowany gwint, piąte koło od nieistniejącego wozu... Szmelc.

4/VI. Dziś ustawiłem kilka aparatów w swoim pokoju w laboratorjum. Ogniwo termoelektryczne (podług Lebiediewa). Burki próżniowe. Spektrometr (Eisler i Geitel). Bo ja wiem, co jeszcze.
Pomagał mi Peereboom. Duch czarnoksiężnika, Fausta i Twardowskiego osiedlił się w tym Holendrze. Patrzę, jak pracuje i moje artretyczne łapy drżą ze wzruszenia. Matoły po kawiarniach twierdzą, że niema już romantyzmu na świecie, wszystko jest szare, bezbarwne, zapracowane, tępe... Jakto? A Peereboom, panowie? Gdyby żył za czasów Leonarda da Vinci, albo w starej Norymberdze, tobyście wiersze o nim pisali, łobuzy...
Inne znowu matoły w salonach warszawskich powiadają z goryczą: i cóż to jest wiedza ludzka w po-