Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mieszkam teraz w centrum, bo nie chciałem korzystać z gościny Daverroesów. Za kogo oni mnie mają. Pani Senta wita mnie zawsze takiem spojrzeniem głębokiem, powłóczystem, jakbym jej wielką przysługę wyświadczył, a mała Lina... Boże, jaki to cudny brzdąc...

— Nie było takich kobiet za moich czasów. Skrępowane żelaznemi gorsetami, zniekształcone korkami, kokami, bufkami, turnjurami wałęsały się różne dziwożony po świecie. Dziwne, że to wogóle znajdowało amatorów i wychodziło zamąż. Gdyby taka Lina — wiotka, giętka jak młody pęd na wiosnę — zjawiła się na tym padole za moich lat studenckich, wystrzelalibyśmy się o nią co do nogi. Jej linja, jej chód, jej ramiona, jej...

Wczoraj znów mnie zawieźli do ich willi podmiejskiej, do „Domu Słonecznego“. Van der Linden był bohaterem dnia, łaził po drzewach, fikał koziołki, udawał Chaplina, Fairbanksa, miauczał jak kot, gdakał jak kura, zbudował na trawniku zegar słoneczny. Chło-