Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiedy to Daverroes tłukł kosztowne aparaty szklane i przepalał galwanometry precyzyjne w pracowni.
— Mam do pana wielką prośbę, doktorze, i chciałbym, żeby mi pan nie odmówił... Przez pamięć na dawne, dobre czasy...
— Jazda! O co chodzi, jak mawiał mój wspólnik, Kozdrajski, poprawiając blaszany półkoszulek... Słucham?
— Wiem, że pan ma na pewno inne zamiary, pociągają pana prace naukowe, idee teoretyczne. Wiem, że przemysł i praktyka, działalność zarobkowa, produkowanie towaru, któryby miał zbyt — wogóle rynek i handel nie mogą pana nęcić. Pan jest do innych rzeczy stworzony, doktorze. Ale... Proszę mnie tylko dobrze zrozumieć, nie kieruje mną przyjaźń, ani sympatja, ani jakieś tam względy... Chodzi o to: powiodło mi się. Jestem bogaty. Ile tego jest, sam nie wiem. Dużo!... Dwa lata temu założyłem fabrykę aparatów elektromedycznych. Z początku robiliśmy głupstwa: przyrządy do diatermji, fidrygałki. Dziś to się rozrosło: Tow. Akcyjne „Mephar“ (medycyna — farmakologja) Berlin NO, filje Frankfurt, Turyn, Buenos-Aires. Ja, szalony mułła, Lion Daverroes, jestem dyrektorem naczelnym przedsiębiorstwa.
— Święty Ozyrysie!
— Tak. I teraz — mówiąc krótko i węzłowato, bo