Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A teraz pik! — wołał basem doktór Pech. — I jeszcze pik! I jeszcze dwójeczka! A to pan lubi? A taki kolorek?... Może pan jest świetny podróżnik, panie Siemens, ale nawet ludzie pierwotni, ludzie z epoki kamienia łupanego, ludzie z plemienia Sirono i M’ptutu lepiejby to rozegrali! Leży pan bez trzech!
Do pokoju zakradł się ktoś cichutko na palcach... Daverroes.
— Mec! — szepnął. — Śpi pan jeszcze?
— Nie. Rozmyślam. Słucham. Patrzę. Trawnik, lato, ludzie w oświetlonym pokoju... Marzę! Cudne rzeczy są na świecie!
— Bogu dzięki! Byłem już o pana niespokojny. Pięć godzin!
— Widzi pan, kochany przyjacielu, jest mi dobrze. Po raz pierwszy od czternastu lat jest mi dobrze, więc śpię sobie. Drzemię, jak każdy człowiek szczęśliwy. Jutro trzeba będzie wrócić do obrzydliwej prozy, do pensjonatu...
„Szalony mułła“ zapalił światło w pokoju i przysiadł się do swego gościa. Czas pokreślił tę piękną, smagłą twarz niepotrzebnemi skazami, zmarszczkami, ale teraz — w tej chwili — miała ten sam naiwny, chłopięcy, trochę przerażony wyraz, jak za owych lat studenckich,