Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cytowano wierszyki kabaretowe i „szlagiery“ operetkowe, refreny...
Wgramolił się wreszcie na dach wielkiego autobusu i kiedy go ta ciężka maszyna poczęła trząść tak, jak się wstrząsa butelkę z lekarstwem przed użyciem, przyszło mu na myśl, że i ową „Luthastrasse“, którą właśnie oznajmiał konduktor, zna z lat dawnych, minionych.
Zapłacił za bilet, wysiadł i znów przerzucając walizkę z prawej ręki do lewej i z lewej do prawej, jął szukać pensjonatu, w którym mieszkał za czasów studenckich.

Pensjonat istniał dotąd oczywiście. Zmienił szyld, należał do innej wdowy po innym pastorze, posiadał inną Brygitę-pokojówkę, ale pokój wyglądał tak, jakby go Mec wczoraj dopiero opuścił. Stolik, serwetka włóczkowa, biurko, kałamarz, pióro ze złamaną stalówką. Zamiast portretu cesarza, wisiał pewien zimowy landszaft: kilku panów w zielonych kurtkach nad zabitą sarną. Kanapa z poręczą, wykrojoną w ozdobne podwójne nawiasy, biurko, lustro i oczywiście pierzyna na łóżku. Ciężka, gruba pierzyna, a pod nią cieniutka kołderka, koc wyliniały. Nikt nie wie, kto to stadło skojarzył, ale sześćdziesiąt miljonów ludzi w Europie środkowej boryka się z niem co noc, walczy z rozpaczą w sercu, bez nadziei,