Strona:Bruno Jasieński - Pieśń o głodźe.djvu/036

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gońili tańczący,
wyżucali czapki.
ulice śę kłańały białe i czyste.
w wypiekah słońca opadały kwiatki.



pszehodźiły kompańje ruwno, jak na mustsze,
bez komendy tszymały swuj cudowny krok,
wszyscy porwańi jednym
miljonowym
spazmem.
i w tłumie błysk bagnetuw odbił śę,
jak w lustsze
i zahłysnął śę cały dźikim entuzjazmem.



na ulice tłumy jasnyh roześmianyh ludźi
wyżygały na słońce obdrapane domy.
panny . służące . prostytutki
uśmiehają śę do śebie,
jak znajome,
i serca pod bluzkami tłuką im,
jak gongi.
na gmahu poczty i telegrafu
rozwińęta
olbżymia czerwona horągiew
na wszystkih piętrah stukające aparaty