Przejdź do zawartości

Strona:Bruno Jasieński - Pieśń o głodźe.djvu/029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śmierdzącym,
po kturym śę skrupulatńe wykadza zakrystję.
nas,
z kturyh każdy sam jest żyjącą monstrancją
na serca swego białą euharystję.


pozdejmujće ih z kszyżuw !
ńeh źemią kroczą
ći,
co hćeli pszez wieki umierać za nas.
żyće cudownym sokiem trysnęło nam w oczy,
jak pod nożem dojżały ananas !


... z pszyczajonyh zaułkuw w noc ku spelunkom
czarna zmowa wypełzła,
wije śę, jak skorek.
pohwyćili mńe z tyłu !
wiążą !
ratunku !!
na głowę mi wćągają straszny czarny worek !


pszyszła noc głuhońema i w głowah śadła,
małe kaszlące serce pszyćisnęła ręką.
słyszę !