Strona:Bruno Jasieński - Palę Paryż.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mijają i w pamięci nie pozostaje z nich nic, przerwa — nie dlatego, aby pozbawione były one własnych, swoistych wydarzeń, w jakie obfituje każdy dzień chłopięctwa; poprostu, jakgdyby w upakowanym worku pamięci powstała dziura, przez którą wysypała się cała ich obfita zawartość. Obejrzy się człek za siebie, zacznie wspominać, niektóre lata odtworzy niemal dzień za dniem, do najdrobniejszych szczegółów, a nagle potknie się — luka. Rok, dwa, trzy — grzebie, szuka, nie zostało nic. Ogólniki: chodziłem wówczas do szkoły, pracowałem wówczas na fabryce. Na takiej a takiej. I kropka. Z mętnej mgły niebytu wypłynie jakiś epizod, drobny i niepotrzebny: zgubiona portmonetka, zasłyszane gdzieś słowo, obraz — drzewo, ławka, dom — i rozpłynie się, jak para. Ileż takich luk i skąd się one biorą, kto odgadnie? Czy nie dziwniejsze stokroć, skąd się biorą w zapomnianej, przetrząśniętej szufladzie pamięci wszystkie te najdrobniejsze świecidełka dziwnych, nawpół startych odczuć, twierdzących natarczywie, że mały, piegowaty urwis, zapamiętale grywający w guziki i wyczyniający wszelkie szkaradzieństwa i ty, dorosły, stateczny, rozumny pan — to jedno, dwa ogniwa jednego i tego samego łańcucha, spojonego wątpliwym klejem uwiecznionego w metryce nazwiska.
W gimnazjum ojców-lazarystów, na trzecim piętrze, w trzech długich salach, mieściła się pokaźna bibljoteka. Od podłogi do sufitu drapały się po ścianach mocne dębowe półki, wyprążkowane grzbietami tomów w solidnych skórzanych oprawach. Wystarczy tam trafić, a zabłądzi się, jak w lesie, w daremnych poszukiwaniach przesieczy. Ścieżki i potajemne drogi znał w nim jeden jedyny człowiek, bibliotekarz, ojciec Ignacy. Uczni w to ustronie puszczano dopiero poczynając od szóstej klasy, i to zaglądających tam łatwo było policzyć na palcach. Większość odstraszała już sama nieprzejrzana gęstwina nagromadzonych tu książek.
Gdy P’an dostał się tam po raz pierwszy (skończył wówczas szesnaście lat), opadły mu ręce. Ile książek — i wszyst-