Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziestym roku życia zasiadają na szkolną ławę uczyć i douczać się. To jest nie do pomyślenia w żadnym kraju. U nas do trzydziestu lat, człowiek już ostatecznie się formuje. Jeśli do tego wieku nie zdołał wejść na tę drogę, o której marzył, godzi się z tym i nie usiłuje wyskoczyć ze skóry. U was cały system wykształcenia urządzony jest z tem obliczeniem, aby skasować ten rubikon wieku. I trzeba przyznać, że odpowiada on zapotrzebowaniom samej ludności. Świadczy to, naturalnie, o wyjątkowej energji i żądzy wiedzy ze strony tutejszych ludzi, ale...
— Ale?
— Jak to pani powiedzieć...
— Nie uważa pan to za zjawisko dodatnie?
— Prawdę powiedziawszy, nie. Mówię o tych nagłych, powiedziałbym, trochę histerycznych skokach — od jednego zawodu do drugiego, od pracy fizycznej do umysłowej, — które wykonywują tutaj ludzie na każdym kroku. Jeden, powiedzmy, do trzydziestu pięciu lat był dobrym tokarzem metalowym i, naraz, pociągnięty tajemnicami chemji, siada za ławkę studjować chemję, aby, mając lat czterdzieści, stać się inżynierem-chemikiem.
— A dlaczego uważa pan, że jest to źle?
— Widzi pani, rozumiem, że w ten sposób szuka ujścia niewykorzystana ludzka energja, ale mnie się zdaje, że przez takie nieracjonalne przełączenie tej energji, nie wygrywa ani społeczeństwo, ani sam przełączający się.
Państwo wasze traci najlepsze wykwalifikowane kadry robocze o dużem zaasobie wytwórczym, aby