Strona:Bronisław Rejchman - Wycieczka do Morskiego Oka przez przełęcz Mięguszowiecką.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wyobraźcie sobie czytelnicy, że któś chce wejść do krzeseł teatru nie przez korytarz właściwy, lecz udaje się na paradyz i stamtąd dopiéro schodzi na parter po ścianie, a będziecie mieli obraz téj drogi. Góra bowiem Mięguszowiecka jest jedną z otaczających amfiteatralnie Morskie Oko. Gdym w r. 1875 spojrzał na te pionowe prawie skały i zapytał przewodnika, czy można wejść na ich szczyty, odpowiedział, że z téj strony, od Morskiego Oka, niepodobna. P. Walery Eliasz zaś, w swoich „Szkicach z Tatr,“ powiada o nich: „Kształty zwłaszcza Mięguszowskich turni (t. j. nagich szczytów skalistych) są bardzo fantastyczne, przepaściste, że strachem przejmuje myśl drapania się na te skały“...
Uderzony więc wielce zostałem projektem prof. Chałubińskiego.
— Jakto, zapytałem zdziwiony, z góry na dół, po tych pionowych ścianach, po których nikt nie chodzi.
— Niezupełnie nikt, odrzekł z uśmiechem profesor, bo chodzili tamtędy górale, uganiając się za kozicami, a w tym roku i ja tamtędy przeszedłem.
To mi wcale nie mogło służyć za dowód łatwości drogi. I owszem upewniło mnie, że jest nadzwyczaj trudną. Choć przebyłem Zawrat, uważany za jednę z trudniejszych przepraw, jednakże nie mogłem mierzyć się z myśliwymi biegającymi za kozicami, lub z dr. Chałubińskim, zwanym w Zakopaném Królem Tatrzańskim, za prawdziwie szalone wycieczki, które w Tatrach odbywa. Ucieszył mnie jednak ten projekt, gdyż był dowodem dobréj opinii o moim talencie turystowskim. Zgodziłem się nań.
Zaczęliśmy rozmawiać o bliższych szczegółach téj wycieczki.
— Zapewne stamtąd piękny widok? zapytałem.
— O prześliczny!
— Ale droga musi być strasznie spadzista.....
— Tak, jest trochę przykra, ale za to bardzo przyjemna, odparł profesor, używając gry wyrazów zrozumiałéj tylko w Karpatach, przykry bowiem znaczy tam stromy.
— Cóż tam widać mianowicie tak szczególnego. Było to pytanie wywołane przez krytycyzm wzbudzony ową „przykrą przyjemnością“ czy „przyjemną przykrością.“ Wiedziałem co znaczy w ustach prof. Chałubińskiego „trochę przykra.“
— O co za gorączka! odrzekł. Bądź że pan cierpliwy. Niedługo — niedługo — za kilka miesięcy sam pan zobaczysz.
Zamilkłem na chwilę, a profesor zaczął mówić o ogromie materyału, który mu jeszcze w Tatrach pozostał do zbadania, a któryby choć w części chciał poznać.