Strona:Bronisław Rejchman - Wycieczka do Morskiego Oka przez przełęcz Mięguszowiecką.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ledwie skończył, a ja znowu powróciłem do owéj wycieczki, która mi kolcem utkwiła w mózgu.
— Jak długo trwa ta wycieczka?
— Trzy dni.
— Więc się dwa razy nocuje w schroniskach (Są to chaty wystawione przez Towarzystwo Tatrzańskie).
— O nie! Trzeba raz obozować pod gołém niebem; dopiéro drugą noc przepędza się w schronisku przy Morskiém Oku.
— Więc raz pod gołém niebem! W takiém zimnie, często przy marcowéj lub listopadowéj pogodzie!
— No, no nie lękaj się pan, dodał profesor z uśmiechem, wszakże mam namiot.
Przyznam się, że więcéj mnie uspokoił uśmiech profesora niż wzmianka o namiocie. Że dwóch ludzi nosi za nim namiot płócienny, to o tém dobrze wiedziałem, ale nie bardzo dowierzałem temu namiotowi. Jeżeli w Zakopaném, myślałem sobie, drży się często w nocy pod kołdrą, derką, paltem i całém niemal ubraniem jakie się z sobą przywozi, to cóż dopiéro wśród gór, gdzie dziką naszę dekoracyą skał urozmaicają śniegi, gdzie wichry i deszcze mają swe ulubione siedlisko.
Nic już jednak na to nie odpowiedziałem.
— Ha! zobaczymy — pomyślałem sobie. Przecięż i profesor i towarzyszący mu zawsze w wycieczkach syn Ludwik nie są z kamienia. Jeśli oni wytrzymują te niewygody, dla czegóżbym ja ich nie przeniósł.
W kilka miesięcy potém puściłem się w upragnioną podróż do Zakopanego. Po przybyciu na miejsce udałem się zaraz do doktora Chałubińskiego.
Zajmuje on w Zakopaném dość wygodny i obszerny domek, należący do miejscowego proboszcza. Przed domkiem jest werenda, na któréj zwykle czas przepędza podczas dżdżystéj pory. Tam téż przyjmuje gości, aby nie tracić w zamkniętym pokoju swobodnego tatrzańskiego powietrza. Przyszedłszy na ganek, natrafiłem na walną naradę, w któréj pod prezydencyą profesora brali udział znani przewodnicy Tatrzańscy: Szymek Tatar, Wojtek Roj, Wojtek Ślimak, oraz Stary Sabała muzyk zakopiański.
— Panie Bronisławie, rzekł do mnie profesor, udajemy się pojutrze na wycieczkę.
— Czy przez Mięguszowiecką?
— Jeszcze nie. Rozumiesz Pan, że ponieważ, już tam byłem, więc nie mogę jéj uważać za wycieczkę. Odbędziemy ją kiedyin-