Strona:Bronisław Rejchman - Wrażenia z podróży po południowych okolicach Królestwa Polskiego.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
II.
Charakter jazdy. — Mostki jako droga do sceptycyzmu. — Pińczów. — Aryanie, sery, fontanna. — Nowy towarzysz. — Ciężkie czasy. — Busk — znowu faktorzy.

Jedziemy daléj. Spotykamy ciągle owce i gęsi a wszystkie one dążą do Siewierza. Mijamy miasteczko Żarnowiec i Wodzisław i przybywamy do Pińczowa.
Ale łatwo to jest powiedziéć: mijamy i przybywamy. Ileż-to uderzeń przenieść potrzeba, aby w naszym kraju przejechać mil kilka. Wózek spada z wyboju w wybój, lub wlecze się po grząskim piasku, a minuty zdają się godzinami.
Nie chcę być posądzonym o pesymizm i nie wymagam od „zwyczajnego traktu pocztowego“ aby był dobrym, kiedy u nas nawet „bite trakty pocztowe“ są dobre tylko kawałkami. Nie chcę się téż wdawać w niebezpieczne rozmyślania o tém, że jednakże administracya wyznacza co rok znaczny fundusz na utrzymanie dróg i że z tego powodu nie byłoby zbyt wielkiém przestępstwem wymagać, aby drogi były jakie-takie. Od jednego tylko zarzutu wstrzymać się nie mogę a mianowicie nie rozumiem rozrzutności, która każe budować mosty na drogach drugorzędnych. Mostki stoją a my jedziemy w bród. Gdym piérwszy raz podróżował po kraju, miałem lat 8 i wtedy, jak-to zwyczaj dziecka, zastanawiałem się nad wszelkiemi drobnostkami i zadawałem pytania, „na które osobom dorosłym trudno odpowiedziéć.“ Otóż uderzyła mnie następująca okoliczność. Jadąc w maju z Warszawy do jednego z najpołudniowszych miasteczek, widziałem mostki zamknięte drągami lub odstraszające wiechami. Przez wszystkie prawie rzeki i strumienie musieliśmy, ku wielkiemu strachowi memu, w bród przejeżdżać. Na pytanie, dlaczego przejeżdżamy przez wodę, kiedy jest most, odpowiedziano mi, że most się zepsuł, i będą go reparować. Zrozumiałem. Ale już tego głupie dziecko nie mogło zrozumiéć, dlaczego we wrześniu, kiedyśmy wracali napowrót do Warszawy, też same wiechy i te same drągi nie dozwalały przejazdu przez most, i znowu z biciem serca przebywałem strumyki? Gdybym w owych czasach miał nauczyciela pesymistę, to możeby mi podał jakąś „przewrotną hipotezę,“ któraby moję ciekawość zaspokoiła. Ale mentorem moim był zacny Pangloss, który nic nie dodawał do podręczników, według których dzieci są kierowane, a z których wyniosłem przekonanie, że „wszystko dzieje się jak najlepiéj na tym najlepszym ze światów!“ Umysł mój długo błąkał się w ciemnościach i uspokoiłem się nieco dopiéro wtedy,