Strona:Bronisław Rejchman - Wrażenia z podróży po południowych okolicach Królestwa Polskiego.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wyjazd nasz opóźniła o kilka minut ożywiona rozmowa żydowska, którą toczył nasz furman z faktorem. Zakończyła się ona przejściem kilku miedziaków z kieszeni furmana do ręki faktora.
— Cóż to? i wy płacicie faktorom? zapytałem Symchy.
— A cóż robić, te bestye tak opadną człowieka, że zawsze coś wydrą. Przecie ja się z panami sam zgodziłem i niepotrzebnie się oni wtrącali.
— No, to mogłeś mu nic nie dać.
— A toby późniéj żadnego pana nie nastręczył.
— A więc przynosi ci korzyść. Dużoś mu zapłacił?
— Zaledwie na złotówkę przystał bestya.
— Ilu u was jest faktorów?
— Czterech.
— A ilu Żydów?
— A któżby ich liczył...
— Tysiąc będzie?
— O! będzie, jeżeli nie więcéj.
Wózek potoczył się po wybojach i trzeba było przestać mówić.
Niedaleko za miastem zobaczyliśmy wielki gmach, z wypaloném wnętrzem.
— Co to jest? zapytałem furmana.
— To była fabryka Moesa. Od niéj-to proszę pana zaczęły się nasze nieszczęścia.
— A to jakim sposobem?
— A tak, dopóki była, to i furman mógł coś zarobić i robotnik nie był głodny i szewc buty sprzedawał i kupiec miał się dobrze; a kiedy się spaliła, to wszystko poszło kaput! — i teraz jest biéda taka, jakiéj już dawno nie było.
— A czy o jéj odbudowaniu nikt nie myśli?
— Kto tam myślał! A powiedźcież panowie szczerze, czy ten pan, co oto tam zamek buduje, nie lepiéjby zrobił, gdyby po Moesie poprowadził fabrykę? Przecie i onby nic na tém nie stracił, a ludziom wieleby dobrego zrobił.
— Macie racyą, ale co wam z tego przyjdzie, że usłyszycie nasze zdanie, kiedy to nie od nas zależy.
— Zawsze to, proszę panów, dobrze wiedziéć, czy inni ludzie, „a jeszcze więcéj“ panowie, myślą tak samo jak my.