Ta strona została uwierzytelniona.
Widząc te twarze smutne... (toczy wzrokiem po obecnych.) (odchodzi w kąt pokoju, a oparłszy się o ścianę, pisze.)
PAN TOMASZ (na widok ostatniego, osłupiał.)
Gwałtu!... (wchodzi Dama zakwefiona, w czerni cała, boleścią złamana; kroczy zwolna na pana Tomasza — w ręku niesie wieniec laurowy. Pan Tomasz jak przykuty pod wrażeniem nadchodzącej)
Patrz!... jeszcze jakaś czarna zmora kroczy... PIOTR (kładąc się od śmiechu, d. s.)
Komedja występuje z brzegu... DAMA ZAKWEFIONA (zbliżywszy się do pana Tomasza, rzuca mu wieniec laurowy na szyję i wyjęknąwszy:)
Na trumnę mu!... oh! (zawraca i odchodzi, słaniając się.) PAN TOMASZ (osłupiały, drzy i pada w krzesło.)
Jezu!... (rozplątuje się z wieńca i rzuca nim o ziemię. Ciężko sapiąc, zostaje bezwładny do końca sceny w krześle. Malarz i Rzeźbiarz przysposabiają się do swych prac.)
POETA (pod ścianą — odczytuje ostatnie słowa elegji z zachwytem.)
„Tyś już na noclegu PAN TOMASZ.
Ratuj Jezu słodki!... (ociera pot z łysiny.)
PIOTR (j. p.)
Tu przyjdzie pęknąć wkrótce... Poeci! dewotki!... RZEŹBIARZ (ukończywszy przysposobienia, do pana Tomasza.)
Czy możnaby wykonać? — już przysposobiono... (Malarz kłania się jednocześnie panu Tomaszowi, który bezwładnie ręką skinął w odpowiedź.)
PIOTR (woła od drzwi.)
Nieco później panowie — pan notarjusz pono RZEŹBIARZ.
Więc można i nam się powstrzymać... RZEŹBIARZ I MALARZ (razem.)
A tymczasem... (kłaniają się panu Tomaszowi i odchodzą)
|