Strona:Bronisław Komorowski - Po śmierci.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Scena XIII.
PAN TOMASZ, PIOTR.
PAN TOMASZ (wysapawszy się, po chwili.)

Ha, wszystkich tych drabów poimać
I oddać do warjatów!...

(wstaje, i załamuje ręce na widok wieńca i zostawionych przyborów rzeźbiarskich i malarskich.)

Gotowi go zrobić
Wielkim!... to darmo!... w laury chcą trumnę ozdobić,
Posągi stawiać... darmo!... Iście: kara nieba!...
Pajacowi, co nie miał powszedniego chleba
Za życia — który zresztą, choć zawsze wesoły,
Przez całe nędzne życie jak bizun był goły:
Pajacowi, co umiał chyba dziwolągi
Robić z siebie — patrz! oto chcą stawiać posągi!
W niebo wynoszą — laury znoszą — wielkim głoszą —
O pośmiertną przysługę sami tutaj proszą — —
Koniec świata!!... (po długiej chwili niemego rozważania.)
A jednak... Czart ich wie?!... a może
Coś nareszcie i mogło być na tym aktorze?... (po chwili.)
Nie! mnie się to nie mieści... (po chwili.)
Bah! przecie nareszcie
Coś być musi, gdy taki hałas w całem mieście?... (po chwili.)
No, no... więc tem ci bardziej trza Koryfeusza
Wskrzesić... (idzie ku drzwiom niecierpliwy i przypomina sobie.)
Wszak to czekamy jeszcze notarjusza —
Prawda, prawda — (słychać głośne wrzaski przed domem.)
Coż znowu za głosy rozliczne?...

(idzie do okna.)

A niechże cię!.. już wszystkie kanalje uliczne
Ściągają się tu... Gapy! cała gawiedź miejska!...

(wchodzi Baron.)



Scena XIV.
DAWNI, BARON.
BARON (do pana Tomasza)

Mon chèr — co to ma znaczyć? komedja dantejska!...
Co tu robisz? Pytałem: gdzieś wyszedł? Mówiono